- Czyli zabiłaś tę mantikorę, tak? - spytaj jakiś chłopak. Chyba miał na imię Andrew.
Skinęłam głową. Miałam ich okłamywać? Niech mnie podziwiają!
- Owszem. Mieczem mojego przyjaciela.
Spojrzałam na Clarisse. Wyglądała na zamyśloną.
- Musimy znaleźć ci broń - powiedziała w końcu. - Ale dopiero po obiedzie. Chodźcie!
Pociągnęła mnie za rękę i wszyscy wyszliśmy z domku, kierując się w stronę pawilonu jadalnego. Jak powiedziała mi Rosalie, każdy musi oddać ofiarę. Zaczynało się to wszystko od domku Zeusa i ciągnęło do tego ostatniego. W którymś momencie zobaczyłam dziewczynę z którą się pobiłam. Nad jej głową rozbrysł znak łuku z pergaminem i piórem. Usłyszałam trzask talerza.
- Zostałaś uznana - gdzieś tam rozbrzmiał głos Chejrona. - Emmo, córko Apolla.
- Przynajmniej nie jest z nami - mruknęłam do Clarisse.
- Wiesz, że mamy za chwilę zapasy z domkiem Apollina? - spytała szczerząc się diabolicznie.
- I to rozumiem - odwzajemniłam uśmiech.
Gdy skończyliśmy jeść mieliśmy chwilę czasu na odpoczynek następnie udaliśmy się na lekcję zapasów. Instruktor dobrał nas w pary. Wiecie z kim byłam...?
- Żądam zamiany - powiedziała Emma. - Nie chcę z nią walczyć - wskazała na mnie.
Instruktor przesunął po mnie swoim leniwym wzrokiem, po czym wzruszył ramionami i odszedł. Wyszczerzyłam się do niej.
- Nie będzie tak źle - powiedziałam. - Nic się nie stanie.
W odpowiedzi dziewczyna prychnęła. Gdy tylko rozbrzmiał sygnał rzuciłam się na nią.
<Emma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz