niedziela, 1 lutego 2015

Od Melisy Cd. Kelly

- Za to wszystko rządam nowego sztyletu Chejronie. - Mruknęłam do centaura,  tak by tylko on usłyszał i uśmiechnęłam się.
- Clarisse. Ona jeszcze nic nie wie. - Wyjaśniłam dziewczynie od Aresa i podeszłam do sofy. - Ta sama bajka trzeci raz w ciągu dnia - westchnęłam,  siadając na sofie naprzeciwko Kelly. - Nie masz jednego z rodziców prawda?- Spytałam , patrząc jej w oczy.
- Co sié wszyscy na to uparliście?- Odpowiedziała,  lekko zdenerwowana.
- Każdego z bas zostawiono w dzieciństwie. Część z nas wychowała się bez ojca,  a część bez matki.
- Czemu?
- Daj mi dokończyć. Musieli nas opuścić,  bo byli niezgodnie z prawem na ziemi. Nie przerywaj. Zaraz ci się wszystko wyjaśni. - Powiedziałam,  widząc,  że Kelly chce mi przerwać. - Niezgodnie z boskim prawem. Znasz mity greckie co nie? No. To wiesz pewnie,  że czasem bogowie schodzili na ziemię by... - Zawahałam się.
- Pocharcować. - Wydusiła Clarisse,  nie kryjąc uśmiechu.
- Dokładnie. Z śmiertelniczkami. Owocem takiego...  Ekhem...  związku byli herosi. To zdarza się również teraz. - Skończyłam,  czekając na reakcję dziewczyny. Chyba powoli łączyła części w całość.
- Czyli...  Jestem herosem? - Spytała niepewnie.
- Dokładniej córką Aresa. - Clarisse wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Ej. Właśnie. Co z tą dwójką nowych?
- Max jest od Ateny a Emma... Jeszcze nie wiemy. - Odpowiedział Ethan,  bawiąc się obrusem. Nastała niezręczna cisza.
- Clarisse. Zajmij się proszę Kelly. - Powiedział centaur,  wychodząc na ganek.
- Nie wydaje wam się dzisiaj jakiś...  Dziwny?- Spytałam szeptem,  patrząc na drzwi. Oboje skinęli głowami. Kelly tylko wzruszyła ramionami,  opuszczając nogi na ziemię.
- Chodź. Zobaczymy czy 5. cię przyjmie. - Clarisse chwyciła nową za ramię i prawie wywlokła ją z Wielkiego Domu. Zostaliśmy we dwójkę.
- Co nam właśnie mija?- Spytałam,  kierując się do drzwi.
- Mitologia Grecja. Naprawdę jeszcze nie pamiętasz? - Zdziwił się Ethan, nadal siedząc na ziemi.
- Wstawałam w nocy dwa razy,  bo Chejron mnie wzywał do nowych. Spałam może cztery godziny. Nie. Nie pamiętam. - Odpowiedziałam trochę ostro,  po czym wyszłam na zewnątrz w stronę domku. Nie było sensu iść na dwadzieścia minut na zajęcia. Oczywiście w środku nie było nikogo. Położyłam się na łóżku i prawie zasnęłam,  kiedy do środka ktoś wszedł.
- Hej. Czemu cię nie było?- Spytał Travis,  pochylając się nade mną.
- Spieprzaj. - Mruknęłam,  zawijając się w burrito. - Nie spałam dzisiaj prawie.
- Zaraz obiad. Rusz się klusko. - Chłopak dźgnął mnie w ramię. - Reszta czeka na dworze. - Mrucząc pod nosem,  wstałam i ruszyłam za "braciezkiem".
<Kelly? Jak tan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz